Wonderland Wikia
Advertisement

<tabber> |-|Opis= Jest to czwarta część opowiadania Miraculum. Marinette ma niespodziewane odwiedziny. Jak potoczy się spotkanie? Co wydarzy się tym razem? |-|Rozdział=

Marinette od rana siedziała przy biurku, rozmyślając nad wydarzeniami, które spotykają właśnie ją. Jej rodziców już od dawna nie było w domu, była całkiem sama. Ale czy na pewno? Nie, była z nią Tikki, jej najdroższa przyjaciółka, jej mogła powiedzieć wszystko. Stworzonko okazało się wspaniałą słuchaczką, co bardzo cieszyło ciemnowłosą. Obie próbowały znaleźć ogłoszenie tak zwanej Cassidy, jednak przepadło. Co więcej, wynikło, że nigdy w życiu nie było czegoś takiego. Dziewczyna była załamana, chciała wiedzieć więcej, a nawet Internet jej w tym nie pomógł.

Siedziała bezczynnie wpatrzona w monitor urządzenia. W jej głowie setki pytań walczyło ze sobą. Czuła się bardzo źle z tym wszystkim. Czyżby magia? Ale czy to w ogóle możliwe? Jednego była pewna, była to ukryta wiadomość, ale kto jej ją wysłał? Ktokolwiek to zrobił, musiał znać dziewczynę. Po głowie chodziło jej pewne imię. "Mistrz Fu".

Mała istotka zawsze przez sen wymawiała to imię. Czyżby on stał za wszystkim? To wróg czy przyjaciel? Jednak od ostatniej nocy coś się zmieniło. Czerwona istotka zaczęła wykrzykiwać inne słowa, coś jakby wołała o pomoc.

Niekiedy też ostrzega kogoś. Nastolatka nie miała jak dotąd odwagi aby o to zapytać. W pewnym momencie do drzwi zadzwonił dzwonek,  a jako, że panna Dupain - Cheng była sama, to właśnie ona musiała zbiegać na dół w celu otwarcia drzwi. Po drodze zabrała ze sobą jabłko z kuchni. Otworzyła drzwi, jednak nikogo za nimi nie było.

Powoli i ostrożnie wyszła na zewnątrz aby się rozejrzeć. To jednak nic nie dało, zrezygnowana i zarazem trochę zła wróciła do domu. Idąc po schodach na górę pokiwała tylko głową, nie lubiła takich żartów. W jej pokoju czekała na nią niespodzianka. Dwie brązowowłose dziewczyny spoglądały na nią z zaciekawieniem i sympatią. Ona już je znała. To na nie zawsze wpadała. Teraz dopiero mogła się im przyjrzeć. Jedna miała oczy i włosy brązowe, na szyi świecił się jej naszyjnik z marchewką, a ubrana była w przewiewną sukienkę, która sięgała jej do kolan, na nogach miała balerinki, zarówno suknia, jak i buty były koloru jasnego pomarańczu. Druga była nieco wyższa od pierwszej, również miała oczy i włosy koloru brązu, ale końcówki były koloru blondu. Ona miała na sobie bluzkę na ramiączkach, wszystkie jej zdobienia były fioletowe, miała też krótkie, białe spodenki, które były dresowe, na nogach miała szare trampki. Obie uśmiechały się przyjaźnie w zszokowaną właścicielkę domu.

- To może przerwę niezręczną ciszę - wyższa nastolatka wyciągnęła rękę do Marinette - na imię mi Cassidy. Cassisy Malore. - Niebieskooka uścisnęła jej rękę.

- A ja Elizabeth.

- Ja mam na imię...

- Marinette, tak wiemy. - Ciemnowłosa nie dała dokończyć najniższej z całej trójki. Zrobiła jeszcze bardziej zszokowaną minę. Nie miała pojęcia co to ma znaczyć. Nie chciała wyjść na złą gospodynię, więc poszła do kuchni, po chwili wróciła z miską pełną świeżutkich winogron i tacą z napojami. Cass szybko zwinęła sok pomarańczowy i miskę winogron, po czym usiadła po turecku na biurku.

- Mój ty Króliczusiu, masz może ochotę na winogronko? -  Brązowooka spojrzała na swoją przyjaciółkę i wyciągnęła do niej rękę z miseczką, druga wzięła do ręki gałązkę z owocami, po czym również zaczęła się zajadać.

- Przepraszam, ale mogłabyś zejść z mojego biurka? Ma trochę lat i...

- Nie bulwersuj się tak Kropko. Spokojnie nie złamie się. - spojrzała na gospodynię.

- Nie byłabym tego taka pewna.

-Czy sugerujesz, że jestem gruba? - Po tych słowach dziewczyna wstała i wyskoczyła przez okno. Obie ruszyły za nią. Dziewczyna siedziała skulona na dachu, opierając się o komin. Dołączyły do niej, jej przyjaciółka zaraz się do niej przytuliła, tamtej zaczęły łzy lecieć po policzkach. Wiedziała przez co przechodzi jej towarzyszka i czuła wielki żal. Nie znały się od zawsze, ale te miesiące, które spędziły w swoim towarzystwie bardzo je do siebie zbliżyły.

Nagle oczy płaczącej zaczęły błyszczeć, wstała bardzo szybko, omal złapała równowagę. Po chwili z gracją zeszła na sam dół budynku. Pędem ruszyła przed siebie. Pozostałe nastolatki ruszyły za nią. Chwilę potem łeb w łeb biegły koło siebie. Biedronka i GrauKaninchen. Nieprzemienioną spotkały dopiero przed Polami Marsowymi. Właśnie tego dnia odbywał się tam koncert sławnej piosenkarki Aurianny Teller. Oczom panien ukazała się pewna postać przypominała syrenę. Tylko, że większość jej ciała była pokryta łuskami. W ręce trzymała przedmiot, bardzo podobny do mikrofonu. Wszystkie już wiedziały co muszą zdobyć. Ruszyły wprost na przeciwniczkę. Dołączył się do nich chłopak w przebraniu kota. Ku zdziwieniu Biedronki, wyszło na jaw, że musi on znać jej nowe znajome, ponieważ pozdrowił je tak, jak pozdrawia się starego druha. We czwórkę byli niepokonani. Oczywiście para nowych bohaterów odniosła parę siniaków oraz okaleczeń. Po pewnym czasie byli tak samo zdolni do walki, jak reszta. Gdy tylko akuma została schwytana, cały kwartet spotkał się na wieży Eiffla. GrauKaninchen już była Elizabeth, jednak Marinette i blondyn postanowili zostać w przebraniach. Brunetki w skrócie opowiedziały co się dzieję, co robią w Paryżu, czego szukają i skąd ich znają. Kiedy Eli wymieniła Mistrza Fu, Mari bardzo się ożywiła. Okazało się, że brązowooka zna tą osobę. Nawet ma z nim bardzo dobre relacje. Niebieskooka zaczęła płakać wtedy, kiedy dowiedziała się co przeszła Cassidy zanim wyruszyła w podróż, w jednej chwili rzuciła się w ramiona brunetki.

Postanowiła, że pomoże odnaleźć miraculum oraz pieska. Przy okazji oddała też rysunek, który znalazła kiedy po raz pierwszy się zderzyły. Cass była bardzo szczęśliwa z powodu odnalezienia karteczki. Okazało się, że ten rysunek to jedyna pamiątka po jej zgubach, którą miała przy sobie. Czuła też ulgę, ponieważ walcząc ze złoczyńcami miała pewność, że on tu jest. Wyczuwała go nawet. Wyczuwała Władcę Ciem. Czarnemu Kotu zrobiło się bardzo przykro, okazało się, że nowo poznane postacie ukrywają się w starym, opuszczonym budynku. Zmartwił się też, ponieważ całe zabudowanie miało iść do rozbiórki. Chciał im w jakiś sposób pomóc, one jednak odmówiły.

Twierdziły, że w Paryżu mieszka ciocia Cassi, siostra jej zmarłej mamy. Postanowili, że będą szukać kobiety. Zaraz po postanowieniu, pożegnali się i każdy poszedł w swoją stronę. Tego wieczoru Marinette była zbyt zmęczona na kąpiel czy jedzenie. Szybko zasnęła. Tikki poszła w jej ślady i w mieszkaniu zapadła cisza. Cassidy i Elizabeth zrobiły jeszcze patrol w okolicy swojej tymczasowej kryjówki. Były bardzo ostrożne, dokładnie sprawdzały zakątki.

Jak już były pewne, że nikt im nie zawadzi, wracały do schronienia. Z zewnątrz posesja rzeczywiście nie była dobrym miejscem do mieszkania, ale kryła w sobie coś, o czym nie wie nikt oprócz tych dwóch niepełnoletnich dziewczyn. W miejscu, gdzie niegdyś była łazienka, znajdowała się klapa, prowadziła do podziemi. Trzeba było wiedzieć gdzie skręcić aby trafić do przytulnego miejsca. To właśnie tam się kryły.


C

Advertisement